Znasz te poranki, kiedy chcesz wyglądać, jakbyś miała wszystko pod kontrolą—nawet jeśli całą noc oglądałaś thrillery i piłaś wino z filiżanki po herbacie? Tak właśnie wyglądał mój poranek, stojąc przed szafą z dokładnie trzema minutami na ogarnięcie się. Na szczęście z pomocą przyszła sukienka-blezer Carine od Sandro, koszula Sensible od Darling Societyi odrobina bezczelnego nastawienia.
Sandro Carine Blazer Dress to kwintesencja stylu „zarządzam salą konferencyjną i stolikiem na brunchu”—konstrukcja i lekkość w idealnym balansie, fason dopasowany, ale z przymrużeniem oka, a długość? W sam raz, żeby świat wiedział, że ten chaos to mój wybór. Narzuciłam ją na klasyczną, kremową koszulę Sensible, jakby współczesna Katharine Hepburn miała etat jako kuratorka wystawy w klimatycznej galerii na Pradze. Mankiety wystawały z nonszalancką precyzją, kołnierzyk dodawał smaczku, a ja czułam się cudownie „wystylizowana”—w tym najlepszym, celowym sensie.
Na stopach? Moje niezawodne czarne loafersy od Ryłko. Eleganckie, ostre, z subtelną masą idealną do przecierania dnia z europejską nonszalancją. Obcasy? Zbędne—charakteru mi nie brakowało.
A teraz zapach. Bo każda dobra stylizacja zasługuje na godnego towarzysza w postaci perfum.
Aēsop Aurner to kropka nad „i”. Ziemisty i architektoniczny, jak zapachowy odpowiednik klimatycznego jazzowego baru w dawnej bibliotece. Pierwszy akord to przyprawy, żywice i nuty kadzidła—jak wirujący dym w promieniach porannego światła. Potem pojawia się drewno—suche, gładkie, z nutką starej cedrowej szafy (ale w najbardziej zmysłowym wydaniu). Aurner nie narzuca się, ale wie, że jest hipnotyzujący. Zostaje na skórze akurat tyle, żeby ktoś zaintrygowany zapytał: „Czekaj… co to za zapach?” I właśnie o to chodzi.
Więc tak, może wyglądałam na trochę „wystylizowaną”, ale w tym zestawie, z tym zapachem i cichą pewnością siebie kobiety, która dopasowała loafersy do egzystencjalnych przemyśleń, czułam się jak nowoczesna ikona w ruchu. Trochę jak bohaterka filmu noir, trochę jak ta stylowa koleżanka, która zawsze wie, gdzie jest najlepsze espresso.
I nie, tym razem nie rozlałam wina.